Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Dziwadła T. 1.djvu/116

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 111 —

prawda, ale najmniej potrzebnych, pasożytne zbytku dzieci; inne klasy tymczasem cierpią. Pomińmy i to nareszcie, odłóżmy na bok; zbytek najszkodliwszy jest nie tym, którym pokarm odbiera, i którychby kosztem swym mógł nakarmić, lecz tym właśnie, którzy w nim żyją.
Przyszliśmy do tej rozprawy od snu. Posądzisz mnie pan o nielogiczność: przecież pamiętam zkąd wyszedłem, ale wiem lepiej jeszcze do czego dojść zmierzam. Sen nie w porę, gnuśny, długi, jest także częścią obyczajów zbytkowych. Jest to oddalenie się od natury, skutkiem zepsutych obyczajów będące; bo i zdrowiu szkodzi, i umysłu nie podnosi, i czas zabija, i żadnej nie przedstawia korzyści. Ale myśmy słabe dzieci zbytku.
— Widzę, że zbytek nadewszystko zdaje się panu zgubnym dla społeczeństwa.
— A nadewszystko dla naszego. My mamy wielkie i święte ciężące na nas obowiązki: winniśmy podnieść się z moralnego upadku, pokrzepić na umyśle i ciele. Zbytek zresztą, gdy już ma być koniecznie gdzieś, niech będzie szałem szczęśliwych. Nieprzyjaciel wszelkiego zbytku, nie ukażę też panu u siebie żadnego niepożytecznego — rzekł Graba podnosząc się. — Uważałem wczoraj jeszcze, że to, co we mnie i u mnie dojrzałeś pan wychodzącego za szranki dozwolonej oryginalności, wzbudziło w nim ciekawość. Jest to, według mnie, uczucie szlachetne, i źle tylko użyte, złem być może, to jest stopniem do piekła, jak to jezuici powiadali; często przeciwnie, bywa wschodem do poprawy. Ciekawość jest głodem duszy. Moim obowiązkiem zaspokoić ją, aby to, co wedle mnie użytecznego pomyślałem i uczyniłem, mogło (jeśli warto i zasłuży) wlać się w masę