Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/24

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
II. Na Saskim dworze.

Pogoń przez ca łą tę noc szła, można powiedziéć, szczęśliwie, gdyż wszędzie natrafiali na ślady niewątpliwe rotmistrza. Z kierunku drogi wnoszono, iż jechał do Warszawy, a choć znacznie ścigających wyprzedzał, nie szczędząc koni, nadrabiając nocami, coraz bliżéj się uchodzącego znajdowali. Wedle obrachunku Wojskiego, który w téj podróży okazał się na podziw przebiegłym i jakby do podobnych wypraw stworzonym, powinni byli przed stolicą jeszcze napędzić rotmistrza. Układano już zawczasu, jak postąpić należało, gdyby go mogli tu pochwycić tak, aby Maryi i dziecku przestrachu i niebezpieczeństwa oszczędzić. Stanęło na tém, by nie inaczéj jak na noclegu gospodę ostąpiwszy, wpaść do niéj i kobiety najprzód odbić, chociażby już Wit im umknął.
Nadzieja wszakże dogonienia zawiodła wkrótce, gdyż rotmistrz na swoje konie zmęczone się nie spuszczając, rzucił je po drodze, a pocztowe wziął i świeżemi pośpieszywszy, znacznie ich znowu wy-