Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/80

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i poboléć nie mogła. Lecz między najzepsutszemi istotami znajdzie się zawsze czulsze serce niewieście. Było téż i tu jedno, bijące właśnie w piersi, w któréj najmniéj się go mogła spodziewać. W największych łaskach u rotmistrza i najwyższą piastująca w garderobie władzę, była Basia Barżanka, dziewczyna śmiała, płocha, wygadana, trzpiot największy, bałamut, któremu nikt nie ufał. Zalotna, biegus, intrygantka, słowem jedna z tych istot szalonych, które podobać się mogą, ale się ich obawiać należy. Skrycie miała dla téj niewolnicy pani najserdeczniejsze współczucie. Marya nie wierzyła jéj, choć dziewczę wszelkiemi możliwemi środkami starało się ją o swém przywiązaniu przekonać. W istocie była to natura dziwna, pełna sprzeczności, namiętna, ale serca pełna. Zaskarbiwszy sobie łaski i wiarę u pana, śmiałem znalezieniem się i wesołością zalotną, będąc pewną, że nikt jéj podejrzewać nie może, postanowiła bądź co bądź, przyjść w pomoc pani i nad tém tylko pracowała. Mimo usilnych jéj starań wszakże Marya obawiała się jéj i była nadzwyczaj ostrożną. Miała ją za jednego z nasadzonych szpiegów. Nie zrażało to wcale Basię.
— Zobaczymy, mówiła sobie — taki się ona przecie przekona, że Basia poczciwa, że jéj dobrze życzy, i że dla niéj choć na męki gotowa...
Jednym z przymiotów dziewczęcia było, iż wszystko wiedziała co się we dworze działo. Wybiegała, gdy jéj było potrzeba, zaczepiała, rozpytywała, posy-