Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

milczącej, zaczerpniętej z uczucia niewinności. Już postawa jego powinna była naprowadzić na to przekonanie, iż występnym być nie może... Milczał tak chmurny, z zaciętemi usty, z podniesionem czołem, nie chcąc się nawet ani tłumaczyć, ani uniewinniać. Ruszał ramionami, gdy go indagowano, i odpowiadał zaledwie półsłowy. Cierpiał okrutnie, ale się hamował. Ci nawet, co najmocniej przekonani byli, iż występnym być musiał, dziwili się mocy charakteru, który ugiąć się nie dał... Tak dni kilka spędził pod strażą najściślejszą, nie okazując niecierpliwości, nie prosząc i nie domagając się o nic. Jedzenie odsyłał, ograniczając się chlebem i wodą, byle życie utrzymać.
— Wygląda na męczennika, nie na winowajcę! — szeptali oficerowie. Kilku z nich chcieli się doń zbliżyć, ale się w żadną z nikim nie wdał rozmowę. Zasunięty w najciemniejszy kąt izdebki, całe dnie siedział nie poruszony i milczący.
Gdy wieczorem pochwycono Price’a i przekonano się o niewinności Leliwy, król natychmiast i po kilkakroć ponawiając wydał rozkaz, aby i chwili nadaremnie niewinny nie cierpiał, i żeby go nazajutrz rano uwolnionego przyprowadzono do niego. Czuł on i ks. Albertrandi, że tę fatalną omyłkę należało wynagrodzić jak najgłośniejszem uznaniem niewinności Leliwy... Rano było i ledwie poczynało świtać, gdy ks. kustosz z rozkazem króla wszedł na odwach, słowo szepnął oficerowi i pospieszył do więźnia izdebki. Chłopak nierozebrany, oparty na łokciu drzemał ze znużenia; otworzył oczy powoli, i przychodząc do przytomności powstał.
— Mój drogi panie Janie — zawołał ksiądz ręce obie wyciągając ku niemu, aby go uścisnąć — przychodzę z sercem pełnem radości zwiastować ci nowinę szczęśliwą. Twoja niewinność Bożą prawdziwie mocą i cudem odkryta została, wychodzisz czysty i niepokalany... Jesteś wolnym. Król rozkazał mi, bym, jak tylko wstanie, przyprowadził cię do niego...
Ks. prałat spodziewał się wybuchu radości, ale