Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dlań zamkniętą być miała?
— A co mi z tego, powiedział Doroszeńko, gdyśmy o tem rozprawiali, że się w końcu dla przyjemności rodziców ożeni, kiedy serce jego nie przemówi? co to mi za szczęście będzie? zamknięty w sobie, zobojętniały, nie pozna co ziemia ma najpiękniejszego...
Ksiądz Ginwiłł się oburzył. — Co waćpan pleciesz! co pleciesz człowiecze! Wam zawsze w głowie romansowa miłość nie Chrystusowa... niech się tylko z poczciwą kobietą ożeni, a wszystko będzie dobrze.
— Przyznam się księdzu kanonikowi, przerwał kapitan Zbrzeski, że tak dla powiększenia rodziny z obowiązku się żenić, to chyba można gdyby dwoje było na świecie, ale inaczej...
— A że się waści, choć włos szpakowaty, po głowie uwija ni to ni owo! chcesz żeby cały świat szalał?
— Gdzie włos szpakowaty! zakrzyknął Zbrzeski zagniewany i skręcił rozmowę, — u mnie?
— No, a przejrzyj-że no się w zwierciedle, — odparł kanonik śmiejąc się...
Ale nie ma dnia, żeby o tem narady nie było, a chorążyna z poufalszemi ciągle słyszę wzdycha i prosi: — moi dobrodzieje ożeńcie mi Olesia.
— Jak pana Boga kocham, powiada Zbrzeski, jabym mu dziedziczkę Samarkandy i Golkondy przywiózł, gdyby zażądał, a cóż my winni że nie chce? niech tylko JW. państwo namówią do ożenienia, niech się pokocha, niech się uśmiechnie, a już będziemy skakać i szyje kręcić, a taki go ożenimy — choćby pannę wykradać przyszło zbrojną ręką...
— Weźcie go asanowie po sąsiedztwie; są szłyszałam domy godne i dalej, których nie znamy, i tu w okolicy znajome panny; czemu nie szukacie pretekstu, żeby zajechał, zbliżył się, poznał... bo widzicie moi drodzy — dodaje chorążyna — my starzy oboje, a ja pewna jestem, że jak się za nas nie ożeni, to nigdy! cóż za przyszłość! Zła żona lepsza od żadnej....
— Wieleby to o tem mówić, miał jakoby raz odpowiedzieć ksiądz Ginwiłł.