Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/346

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

przypominano jego dziesięcioletnie zniknięcie tajemnicze, a napaść na Braniborz służyła za najlepsze potwierdzenie domysłu, iż czas ten na rabunkach gdzieś spędzić musiał.
Dowiedziała się i pani podczaszyna o losie córki... łamiąc ręce i zrywając się biec na jej ratunek; lecz dokąd się udać miała, nie wiedziała sama.
Wiele rzeczy było dla niej w tem ciemnych, wogóle jednak wypadek opisywany powiększył tylko jej nienawiść ku Pełce. Przybiegła do Warszawy, zbierając się gdzieś jechać dalej... skarżąc się, płacząc, lamentując i wszystko przypisując temu rozbójnikowi, bo go inaczej nie nazywała.
Dobrze widziana przez panią marszałkową Sobieską, u Paców, u Lubomirskich, jeździła od pałacu do pałacu, od domu do domu, skarżąc się na losy swoje, choć je sama zgotowała...
Tymczasem księżna zbliżała się do Warszawy. Wysłany przodem Gabryk miał polecenie wynająć dwór dla niej i sprzętu najlepszego od Pełki użyć dla urządzenia go w sposób godny tak wielkiego gościa... Miał on czas dokonać, co mu polecono, i wyjechać jeszcze na spotkanie księżnej i swojego pana.
Jadwiga znalazła mieszkanie wyświeżone, wonne, zastawione z przepychem i z niewysłowionem zadowoleniem padła na spoczynek, już tylko rojąc o zabawach, strojach i opowiadaniach swej niewoli... Dwór Pełki stał na jej usługi, a czeladź zbrojna miała polecenie dzień i noc straż odprawiać.
Nazajutrz kolebka z końmi świeżemi była na usługi... jak na skinienie czarnoksięskiej laski stawiło się wszystko, czegokolwiek zażądać mogła... Jednak już jej trochę było nudno. Potrzebowała ludzi, bo bez nich żyć nie umiała. Dlatego więzienie samotne, na które ją skazał książę, było dla niej niewysłowioną męczarnią. W Warszawie niepokoiło ją, iż nie miała już komu opo-