Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

żeni, sterani, rozpieszczeni zkądże zaczerpniemy siły?
— W uczuciu obowiązków...
— Z téj beczki! rzekł Boakoam — popróbujże no czerpać... Nie łatwo, brak nam czém... Nie wiem czy już nadchodzi finis Poloniae, ale finis nobilitatis Polonae... to pewno... Czuć nas trupem.
— Słuchajże, przerwał gospodarz wolno, widzisz mnie, mało mam życia, każda godzina śmiercią mi zagraża; w takiem położeniu nie kłamie człowiek, nie pochlebia, a o świat który ma opuścić niebardzo się troszczy. Nad grobem stojąc, powiem wam, spojrzcie na siebie wy co prorokujecie upadek, winni go będziecie sobie. Rozbierzcie postępowanie szlachty od r. 1791. aż po dziś dzień, szukajcie imion wielkich, pokażcie mi prace, usiłowania, ofiary; policzcie zmarnowany pieniądz, imiona, żywoty i talenta na bałamuctwa i fraszki. Brak nam było ludzi, brak ducha, a jeśli za karę zniewieściałości przyjdzie zguba... któż winien? Rzeczy na świecie dzieją się wedle praw nieodmiennych, liść zeschły opada, klassy społeczne nie spełniające posłannictwa giną i zlewają się z innemi. — Jeżeli, jak przeczuwacie, żydzi wezmą górę, to dla tego, że my im ją naszą niedołężno-