Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zarazem. Ale próżno go o to upominał Mann ze swą grubijańską dumą, Henryk ze sceptycyzmem kosmopolity, ojciec Tildy z powagą opiekuna, Bartold jako dobry przyjaciel, inni z opryskliwością ludzi którym to stawało na przeszkodzie w ich robotach... Jakób nadto był pewien tego co czynił, aby się dał zbić z drogi którą uważał za obowiązkową.
Codzień téż obawiano się go wyraźniéj, unikano, codzień zimniejsze były jego ze współwyznawcami stosunki.
W tém zwątpieniu jakie ogarnia ludzi w jego położeniu zostających, Jakób naturalnie skłonniejszym był niż kiedy do pochwycenia wyciągnionéj mu dłoni... Umiała z tego korzystać Muza.
Z łatwością pojęcia właściwą kobiecie, chwyciła myśli jego, przebiegła kilka książek, nauczyła się nieco, odgadła dużo i miała już gotowy oręż przeciwko niemu...
Jakób stęskniony, zwątpiały, smutny, tu jedno znajdując ucho które się chętniéj ku niemu nachylało; nie mogąc zbyt często bywać u Henrykowéj, coraz bardziéj przywykał przychodzić na rozmowę do domku w Alejach; a gdy się letni w nim pobyt skończył i pani Wtorkowska miała się prze-