Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 2.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mieniąc się Tilda — i wiesz jakie cię dziś czeka? Jeśli sądzisz że cię namiętnie wśród rynku ukamionują — mylisz się. Będą cię kłuć szyderstwy, ogłoszą za warjata, odsuną się, wyśmieją... Będzie to męczeństwo salonowe, małe, śmieszne a bolące. Niewiele ludzi coby się dali ukamionować, znieść je są zdolni. Tych których nie odstraszą kamienie, odstręczy sarkazm w białych rękawiczkach...
Jakób smutnie na nią spoglądał.
— Masz pani słuszność, rzekł, ale gdy oczy od blasku prawdy świętą ślepotą się zaćmią — naówczas człowiek nie widzi nic już, giną mu pigmeje... mówi do tłumów, świat mu się małym wydaje.
Wstał poruszony i począł się przechadzać.
— Tak pani — dodał — dużo nas poświęca się zbieraniu i frymarczeniu groszem, intrygom drobnym, nasyceniu ambicyi — powinien choć jeden myśleć o narodzie, o jego losach, a nadewszystko o duchowym spadku przeszłości. Czytamy jeszcze księgi Mojżesza, ale już ich nie rozumiemy.
— O! jakże bym rada, nieśmiało ozwała się Tilda, być twoją uczennicą, ale niestety! za wysoka to mądrość dla mnie co wiele zgaduję, prze-