Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 1.djvu/39

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kobieta ożywiona dobrym uczynkiem, który zawsze przywiązuje do tego, komu się nam przysługę uczynić powiodło, rozradowana w duszy, poczęła po chwilce rozmawiać z Wenetem i Rzymianinem, potém zwróciła się do młodego Polaka, potém zagadnęła owego Duńczyka-Francuza, przemówiła do cygana, uśmiechnęła nawet flegmatycznemu Niemcowi, i tak poplątała sieć, którą ich wszystkich związać pragnęła, że się im z niéj wywikłać było trudno. — Rozmowa w tonie żartobliwym rozpoczęta, ciągnęła się daléj.
— Ja wcale kosmopolitką nie jestem, odezwała się kobieta — człowiek potrzebuje ojczyzny, bądź co bądź, a kto jéj nie ma, temu braknie jednego zmysłu, jednego szczęścia, jednéj miłości w życiu — i jednego pojęcia w umyśle, które wiele innych tłumaczy i wyjaśnia. Kto jéj nie ma, ten sobie ją wybrać i stworzyć powinien aby kochał, tak jak w pierwszéj młodości człowiek idealną tworzy sobie kochankę... jeśli mu żywéj braknie. Przy najnamiętniejszéj jednak miłości swojego kraju nie rozumiem nienawiści dla obcych... a! tak piękną rzeczą jest braterstwo wszystkich ludzi!!
— A śliczna! śliczna, przerwał ostatni przybyły Duńczyk naturalizowany Francuzem... któremu tak