Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ładowa pieczara.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uczuć nagromadziło się w tych dniach kilku, tyle w nich przeżyłem, przecierpiałem, przemarzyłem zwłaszcza, że mi się to zdaje wiekiem.
— Przecierpiałeś, — podchwycił stary, nie chwal-że się cierpieniem, bo stracisz całą jego zasługę, już nie cierpi, kto usta otworzył i jęczy, na to jest wyraz inny — boleje on! Cierpienie powinno być milczącém jak cierpliwość.
Pamiętasz może, ten wieczór i rozmowę naszą kochany Juljuszu!
— Jak przez mgłę, jak przez sen, cóś mi się przypomina.
— Mówiłem ci naówczas, że i lud ma starą oświatę swoją, pozostałość wieków niepoliczonych; nie mogłem ci jeszcze powiedzieć, że z kapłaństwem niejedna tajemnica dla was i dla waszéj nauki niepojęta i niezbadana, podaniem przelała się na mnie. Dla tego, że je posiadam, śmiało wierzę, iż nauka ludu prostego, jest pozostałością drogą wieków piérwotnych i wiedzy objawionéj w nich ludziom przez Boga.
— Nie żartujże ze mnie, — rzekł Juljusz