Strona:Józef Ignacy Kraszewski-Wieczory drezdeńskie.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wyrzekający po czyjej stronie była prawda. Papieże rozdawali królestwa, dzierzyli w dłoni sąd najwyższy a dekreta ich były jakby głosem bożym, przeciw którym ani szemrać ani od nich apelować nie było wolno.
Był to dziecięcy wiek społeczności chrześciańskiej, a władza kościoła strzegła w istocie, lubo ostrożnie i bojaźliwie, aby się ludziom zbytnia krzywda nie działa, rozwiązywała poddanych z przysięgi, rzucała klątwy na ludy i panująch. Lecz wkrótce, nad czem już ciężko boleje Dante, interesa posiadłości ziemskich stolicy apostolskiej związały ją wspólnemi z innymi panującymi względy, stawiąc ich nie po nad nimi ale na równi z nimi, w pośrodku ich, w tem samem położeniu co oni. Papieże dla zapewnienia swej niezawisłości siągnęli po ziemską koronę, ale