Strona:Józef Chociszewski - Bukiet pieśni światowych.djvu/146

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wśród domu mego może głosem pana,
Wróg rozkazuje w swych służalców tłumie,
Próżno go błaga matka zapłakana:
Głosu czułości dzikość nie rozumie.
Ja tęsknię, wzdycham z radości do trwogi,
Ciągle mię sprzeczne rzucają powieści,
Jaskółki mówcie o ojczyźnie drogiej;
O Polsce jakież niesiecie mi wieści?



108.

Nie tak in illo tempore bywało,
Panie Cześniku, dawny mój sąsiedzie,
Było dość złota, a wydatków mało,
Piliśmy własny miódek przy obiedzie.

Teraz choć w Gdańsku nie płaci pszenica,
Piją szampana i madery sławne;
Ale też za to na dobrach szlachcica
Ciążą niezmiernie te listy zastawne.

Miłoż to było widzieć ojcu, matce,
Syna w kontuszu i w konfederatce,
Pas złotem lity, a u boku szabla,
Wąs zawiesisty, mina dziarska, djabla.