Przejdź do zawartości

Strona:Józef Bliziński - Nowele humoreski.djvu/48

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   44   —

się dla niej niebezpieczeństwem — połowa amatorów, którzy widzą zachętę w tem, co jest może tylko niewinną zalotnością, kocha się w niej na zabój. Jeżeli jest kobietą uczciwą, niech unika pozorów i wycofa się póki czas jeszcze. Tego wymaga jej położenie jako żony i matki.“
Podczas czytania pan Feliks śledził pilnie wyraz oblicza swojej żony, na którem spodziewał się wyczytać zgrozę, oburzenie, lęk. Tymczasem, o dziwo! zamiast tego wszystkiego, na twarzy pani Malwiny pokazał się jakiś nieokreślony uśmieszek, zmieniający się co chwila i wyrażający całą gamę uczuć, zlewających się w jeden akord brzmiący... zadowoleniem!
Oczywiście, słowa nieznajomego korespondenta sprawiały jej przyjemność; odczytała je po raz drugi i trzeci, poczem zamiast zwrócić na męża wzrok pełen błagania i skruchy, jak się tenże na pewno spodziewał, skierowała go ku zwierciadłu, zdobiącemu jej toaletę.
Zawód p. Feliksa był najkompletniejszy.
„Kto też to mógł pisać?“ odezwała się po chwili z wielkiem ożywieniem, „nie domyślasz się przypadkiem? charakter widocznie zmieniony.“
„I tak obojętnie to przyjmujesz?“ zapytał mąż.
„Wcale nie obojętnie... rozumiesz przecie, że mi to musi pochlebiać.“
„Pochlebiać?“
„I tobie także“, peroruje jejmość z zapałem, „przynajmniej tak być powinno; czyż może coś być przyjemniejszego dla męża, jak słyszeć hymny uwielbienia skierowane do jego żony?“
„Ty to nazywasz hymnami uwielbienia?“