Strona:Ibanez - Czterech Jeźdźców Apokalipsy 03.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dok żołnierzy inwalidów. Rekonwalescenci o wyglądzie energicznym, mający wprędce wrócić na front przejmowali ją jeszcze większem politowaniem. Przypominała sobie wycieczkę do San Sebastjan z mężem i walkę byków, na której krzyczała z oburzenia i litości nad losem biednych koni. Wyprowadzano je z areny z wyprutemi wnętrznościami i poddawano na podwórzu szybkiemu leczeniu, by mogły wrócić na piasek z pokrzepionemi sztucznie siłami. Powtarzało się to kilkakrotnie, aż wreszcie ostateczne uderzenie rogów kładło kres ich męczarniom... Widok świeżo wyleczonych żołnierzy przywodził jej na pamięć te biedne zwierzęta...
Niektórzy byli ranni trzy razy od początku wojny i wracali podreperowani i zgalwanizowani poddać się loterji losu, zawsze w oczekiwaniu, że ich cios ostateczny powali. Ach! jej syn!...
Desnoyers oburzał się, słuchając utyskiwań żony.
— Ależ niema takiego, kto by zabił Julka. To mój syn! Ja w młodości przechodziłem straszliwe niebezpieczeństwa. Bywałem także ranny w wojnach tamtejszych. A przecież żyję i doczekałem się późnego wieku.
Wypadki utwierdzały go w tej ślepej wierze. Sypały się nieszczęścia dokoła rodziny, a żadne z nich nie dosięgło zuchwałego podporucznika, który spełniał najszaleńsze czyny z bohaterską nieustraszonością muszkietera.
Donja Luiza otrzymała list z Niemiec. Siostra pisała do niej z Berlina za pośrednictwem południowo-