Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/211

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Skrytą. Chmury te rzedły zwolna, taniec nabierał rzeźwości, a gwiazda występowała coraz to wyraźniej, dziewczyna wirowała szybko, rzucając blaski w oczy widzów, potem stanęła bez ruchu, naga całkiem, a mężczyźni dyszeli ciężko, patrząc na nią.
— Nieszczęsna! — rzekł Budda.
Spojrzał na nią przenikliwie i zaraz policzki Kulavai zeschły, czoło pokryły zmarszczki, oczy zmętniały, w ustach zostało parę jeno zębów, z czaszki zwisło parę jeno rzadkich kosmyków szpakowatych włosów, przygiął się jej grzbiet, słowem Mistrz ukarał ją, podobnie jak kuszące go córki Mary. Z pięknej tancerki stała się starą babą, o pomarszczonej skórze.
Westchnęła.
— Poznaję, Mistrzu, błąd swój! — powiedziała. — Pyszniłam się znikomą pięknością. Surowo mnie pokarałeś, ale przyjdzie dzień, w którym wdzięczną ci za to będę. Racz mnie nauczyć prawd świętych i spraw, bym wnet oswobodziła się od ciała, które wówczas nawet, kiedy rozpłomieniało spojrzenia mężczyzn, było jeno wstrętnym trupem.
Mistrz wysłuchał prośby Kulavai, a ona stała się jedną z najwierniejszych jego uczennic.