Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nie żądaj, Anando, przyjęcia kobiet do gminy wiernych! — odrzekł Mistrz.
Ananda wyszedł i stanął przed królową.
— Co powiedział Mistrz? — spytała trwożnie.
— Odrzucił prośbę twoją. Ale nie trać otuchy. Nazajutrz stanął Ananda ponownie przed
Mistrzem i rzekł:
— Mahapradżapati jest jeszcze w gaju i duma nad szczęsną młodością swoją. Maja była piękna pośród wszystkich kobiet i spodziewała się syna. Siostra jej szlachetna i niedostępna zazdrości ukochała dziecko, zanim jeszcze przyszło na świat. Wreszcie narodziło się ku radości świata, a Maja zmarła. Mahapradżapati dobrą była dla sieroty. Był wątły, przeto chroniła go od przeciwności, dawała mu mamki odpowiednie, oddalała złą służbę i otaczała troskliwością wielką. Gdy podrósł, nie opuściła go także, spełniając każde życzenie i uwielbiając go. Osiągnął on szczęście najwyższe, stał się drzewem słoniącem mędrców, ona zaś prosi o najskromniejsze miejsce w cieniu jego. On jednak odmawia jej pokoju upragnionego. Nie bądź niesprawiedliwym, Mistrzu, i przyjm Mahapradżapati w poczet członków gminy.
Zadumał się Mistrz, potem zaś rzekł głosem uroczystym: