Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/063

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

w wielki strach. Służebne spały. Gopa nie mogła powstrzymać okrzyku:
— Zdrajczynie! Ułatwiłyście ucieczkę kochankowi memu!
Służebne rozwarły oczy, wstały, jęły szukać po całym pałacu, niebawem okazało się jednak, że książę opuścił mieszkanie. Gopa rzuciła się na ziemię, wyrywając włosy i drapiąc sobie twarz.
— Mówił mi niedawno, mówił mi, ten król mężów, że odejdzie daleko. Nie myślałam jednak, by tak rychło nastąpić miała okrutna rozłąka. Gdzież jesteś, ukochany mój? Nie mogę cię zapomnieć, chociaż mnie zostawiłeś samą. Gdzież jesteś, o najpiękniejszy z mężczyzn? Oczy twe błyszczą, jesteś dobry i kocham ciebie! Czyż nie byłeś ze mną szczęśliwy? O gdzież się podziałeś, ukochany?
Daremnie ją pocieszały towarzyszki.
— Nie wezmę do ust słodkiego napoju, ni potraw smacznych. Spać będę na ziemi, głowę składając na macie ascetów, nie będę się kąpać w wonnej wodzie, bo umartwiać chcę ciało moje. Ogrody nie mają już dla mnie kwiecia, ni owocu, a w prochu leżą wieńce powiędłe. Pałac jest mi pustynią, gdzie nie rozbrzmiewają dawne, urocze pieśni.