Strona:Herold Andre-Ferdinand - Życie Buddy.djvu/013

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Był to początek wiosny, ptaki polatywały wokoło teras, śpiewały w drzewach rozkwitłych, a stawy zapełniały przepiękne lotosy. Królowa kroczyła ku szczęsnej pustelni swojej, gdzie rozbrzmiewały same przez się dźwięczne struny i harmonijne fletnie, a pałac oblewała światłość wielka, doskonała, ćmiąca promienie słońca.



*   II.   *

W tych to początkach wiosny miała Maja sen. Ujrzała młodego słonia, schodzącego z nieba. Był biały, jak śnieg wyżynny, i miał sześć wielkich kłów. Maja uczuła, że wstąpił w jej łono, zjawiły się tysiące bogów, śpiewając ku jej czci hymny nieśmiertelne, a nie było w jej duszy niepokoju, zawiści, ni gniewu.
Po przebudzeniu doznała radości niezwyczajnej. Wstawszy, przywdziała szaty jasne i otoczona co najpiękniejszemi służebnemi przeszła ogród i usiadła w małym cienistym zagajniku. Potem poleciła dwom z nich poprosić króla, mówiąc:
— Proście, by przybył król tutaj, gdyż Maja, królowa, pragnie go widzieć i słyszeć.