Strona:Hermann Sudermann-Kuma Troska.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
32
KUMA TROSKA.

Szedł dalej. Odeszła go ochota do gwizdania, a im bardziej z gęstwiny drzew występował dwór biały, tem jakoś ciężej było mu na sercu. Już mógł rozróżnić rodzaj wału, który otaczał drzewa a po przez szparę w liściach drzew zobaczył długi, niski budynek, którego zdała nie zauważył był nigdy. Za nim drugi a obok w czarnej jakiejś jaskini wysoki płomień, co gzygzakami wił się to na jedną to na drugą stronę. To musiała być zapewne kuźnia — ale czyżby tu i w niedzielę w niej pracowano?
Niewytłomaczona ochota do płaczu napadła go i kiedy na oślep biegł już naprzód, wywołując gwałtem odwagę, łzy rzęsiste biegły mu z oczu.
Nagle zobaczył szeroki rów przed sobą, napełniony wodą po brzegi. Wiedział dobrze, że nie przejdzie przez niego, ale wziął na kieł i rozpędził się, by go przesadzić, a w następnej już zaraz chwili gęste czarne wody zawarły się nad nim.
Przemokły do kości, okryty powłoką błota i wodnych porostów, wydostał się na wierzch.
Usiłował wysuszyć sobie ubranie, siadł na trawie i poglądał jak w obraz w dwór biały. Teraz już stracił całkowicie odwagę, ogarnęło go głębokie zniechęcenie a kiedy mu zimno zbyt już dokuczać poczęło, zwolna powlókł się smutny do domu.