Strona:Henryka Łazowertówna - Imiona świata.djvu/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

DOM

Dom... No i cóż wielkiego — dom?... Tu zawsze było tak samo:
nieruchawo, półmrocznie, ciasno...
A tam był świat — („świat" — znaczyło: szeroko i jasno.)
— Świat się zaczynał za bramą.

Był zawiły i wielki — ludzi, zdarzeń trudny fotomontaż.
(Każdy krok wiódł w Nieznane — nie dbałam, czy z powrotem trafię...)
A w domu... jak to w domu: blakły twarze, stare fotografje,
smutek szarzał pajęczyną po kątach.

Tu życie się jak wilgoć po spłowiałych tapetach sączyło,
a tam — świat był ogromnym, kolorowym domem!
Miał tysiąc kształtów i sto imion nieznajomych —
i sto pierwsze — znajome — miłość.

Miłość: melodja, barwa, ruch — lot w światło i przestrzeń!
A potem — dziurawy balonik bezwładnie leci ku ziemi...
A potem — samotne włóczęgi ulicami, placami pustemi,
głupie łzy pomieszane z deszczem...

Oto wracam zmęczona z pierwszej dziecinnej podróży
i prócz smutku dla siebie — nie wiozę gościńca nikomu...
Świat się skurczył... (A może wydawał się duży?...)
I widać tylko drogę wiodącą do domu.