Strona:Henryk Szuman - O społeczeństwie poznańskiem.pdf/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

silne. Wtedy padły wśród jęku toporów omszałe wiekami dęby święte i młot bojowy powalił o ziemię wyniosłe posągi Światowida, i tarzał się twarzą w prochu ojczystej ziemi srogi Perun, bo nie miał pocisków na wroga — i ogień Żnicza zagasł. A wysoko po nad puszcze zielone wyrósł krzyż potężny, uderzając serca prostacze jakąś błogością nieznaną i niosąc im zbawienie. I trwał naród przez wieki zapatrzonny z dziwną miłością w ten krzyż wielki, potężny, co go wyrwał ze szpon najezdców i zdawał się roztaczać nad nim opiekuńcze ramiona, i przeniósł na niego całą świętość i cały urok dawnych bogów i puszcz i obrzędów niepodzielny i nienaruszony. A znać zanadto musiał go ukochać i za wiele polegać na nim, bo zapatrzony w niebiosa zaniedbał ziemskich spraw i stanął nad brzegiem przepaści. A wtedy zmalał nagle krzyż, pokrył się kosztownymi dyjamentami, i skoczył na piersi największego naszego wroga, tego samego wroga, co bezecne słowa: „siła przed prawem” na system żelazny zamienił.
Polacy! przodkowie wasi mieli topory i młody na bogi bezsilne — cóż wy uczynicie?
Rodacy! znalazł się człowiek, co śmiał wam prawdę powiedzieć — uderzcie na trwogę!