Strona:Henryk Sienkiewicz - Wiry 02.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   171   —

że ona jest krewną pana. Wówczas opowiedziałam jej całe moje życie, nie ukrywając niczego, a ona nie tylko nie odsunęła się odemnie, ale pokochała mnie jeszcze bardziej. Ośmielona jej dobrocią wyznałam jej moją tęsknotę za wspomnieniami i za Rzęślewem. Może to moja nowa wina, że zwierzyłam się także Zosi z mej nieprzepartej chęci zobaczenia jeszcze raz w życiu Jastrzębia, Rzęślewa i (dlaczego nie mam powiedzieć całej prawdy) — i pana. Wtedy Zosia mówiła mi: »Ja cię rozumiem, jedź ze mną do Jastrzębia, jako panna Anney, gdyż nie możesz inaczej. Nikt cię nie pozna, a ty porachujesz się z własnem sercem. Może rzeczywistość zgasi tęczę wspomnień. Jeśli się uspokoisz na zawsze, to tem lepiej dla ciebie, jeśli on cię pokocha, to tem gorzej dla niego; jeśli dawne echa zbudzą się w waszych sercach, to widać takie przeznaczenie«. Tak doradzała Zosia i dlatego, gdy matka pana zaprosiła ją i Marynię, znalazłam się i ja w Jastrzębiu. Ale nie chcę uchodzić za lepszą niż jestem. Wyznaję, że jadąc, miałam ciągle na myśli słowa Zosi: »jeśli on cię pokocha, to tem gorzej dla niego«. — i chciałam, żeby tak się stało. Byłam pewna, że pan zupełnie o mnie zapomniał i myślałam, że gdyby pan