Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/432

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to najtrudniejsza część zadania — albowiem istnieje tak mało źródeł prawnych odnoszących się do owych czasów, że wobec tego tysiączne kwestie pozostaną podobno raz na zawsze niejasne. Być może nawet, i najprawdopodobniejszem jest, że i same stosunki w owych wiekach tworzenia się społeczeństw nie były ani wybitne, ani jasno określone, ale to pewna, że każdy autor zaplątawszy się w takie określenia, jak np. stosunki niewolników, czynszowników i wolnych kmieci do dziedziców, do urzędników książęcych, do Kościoła, a dalej w kwestie podatków, powinności i urządzeń gminnych, w takie pytania, jak np. czem były tak zwane opola itp. — znajduje się jakby w gęstwinie, w której zabłąkać się łatwo. Każdy też mniej więcej musi, idąc za śladem Cuviera, z zęba odbudowywać drogą analogii całe zwierze. O ile analogie pana Smolki są prawdziwe i prawdopodobne, leży to zarówno poza naszą kompetencją, jak i zakresem dziennikarskiego sprawozdania. Ze wszystkiego, co twierdzi p. Smolka, najprawdopodobniejszem wydaje się nam rdzenne jego twierdzenie, z którego wysnuwają się dalsze wywody, że za czasów bolesławowskich potęga materialna książąt była tak olbrzymią, że wobec niej nikło wszystko w kraju, nie wyjmując Kościoła i możnowładców. Stąd i władza książąt, jako wsparta na sile absolutnie wyższej od każdej innej, była nieograniczoną. Podział monarchii podkopał przede wszystkiem tę potęgę materialną, skutkiem czego emancypacja możnowładców i Kościoła stała się nieuchronną. Jakoż dzieje polityczne sprawdzają tę teorię, z jednej strony