Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom V.djvu/324

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Dziecka postać jest efektowną, ale może nieco pretensjonalną. Zresztą wykonaniu nie ma nic do zarzucenia.
Między nowo wystawionemi obrazami znajdujemy także u Ungra spore płótno Streita, zatytułowane Za powszednim chlebem. Na tle zimowego krajobrazu, o zmroku i wieczornej zorzy, widać kilka postaci idących w drogę z małego miasteczka. Są to muzykanci, wezwani widocznie gdzieś do grania. Postacie tych koników polnych, prześpiewujących całe życie, nader są charakterystyczne, choć treść tu inna niż w lafontenowskiej bajce — tu bowiem muzykanci spoglądają z dumną pogardą dobrze karmionych i rzetelnie pracujących ludzi, na jakiegoś biednego włóczęgę, który nie ma nawet i katarynki, z pomocą której mógłby na chleb zarobić. Zaciska też on swój podarty płaszcz koło brody i oddala się jakby z zazdrością i wstydem. We wszystkiem tem dużo jest charakterystyki, w krajobrazie zaś wiele poczucia natury. Zima w jej wieczornym mrozie doskonale jest malowana.
Przeciwieństwem do tego zimowego obrazu jest obraz Łaszczyńskiego, przedstawiający południowy widok włoski. Podpis oznajmia, iż jest to Sorrento. Widzimy tedy skały, błękitne morze i błękitne niebo — słowem, cały obraz ma zwykły południowym widokom ciepły i świetlisty koloryt. Kapitalną jednak wadą tego obrazu jest, iż woda jego nie jest mokrą i wygląda zupełnie jakby kawałek stężałego, pomalowanego na błękitno gipsu. Wydaje się ona również i nieruchomą — co regularność w zaznaczaniu zmarszczek fal jeszcze bardziej uwidocznia.