Strona:Henryk Sienkiewicz - Publicystyka tom IV.djvu/238

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

scenę zamordowania Pryjama, a w księciu duńskim budzi się głos obowiązku wołający o pomstę za ojca, głos sumienia, wyrzucający mu, że nie znajduje siły do zemsty, rozpacz i zwątpienie. Artysta miał za zadanie pogodzić w twarzy Hamleta tę rozterkę wewnętrzną z wsłuchaniem się w głos aktora, który te myśli budzi. Chwila to pod względem psychicznym do oddania niezmiernie trudna, bo nader złożona z czynników myślowych, dlatego przygodniejsza do opisu, niż do malowania. Jest to po prostu idea czysto literacka, ilekroć zaś malarz na taką ideę się porywa, napotyka nieprzezwyciężone trudności. Proszę zważyć, że wszystkie myśli, które pisarz opisuje słowem, malarz musi uwydatnić w wyrazie twarzy. Co za różnica środków! Dlatego i Czachórski nie przezwyciężył trudności. Twarz Hamleta, jego przerażone, a zarazem zamyślone oczy, zaciśnięte wargi, nie przemawiają tak wstrząsająco i wymownie, jakby przemówiły usta. Inaczej być nie może i piszemy to dla przestrogi artystów. Przy tem, niech jak chcą krytykują komentarze Gervinusa, — Gervinus miał słuszność mówiąc, że Hamlet nie był człowiekiem czynu. Dwie są kategorie ludzi. Jednych wrażenia pobudzają do postanowień, które natychmiast tryskają czynem na zewnątrz, w drugich zmieniają się w rozmyślanie nurtujące wewnątrz. Hamlet należał do tego drugiego gatunku. Gatunek ten musi także mieć swoje cechy wewnętrzne, sobie właściwy wyraz twarzy. Wszakże, spojrzawszy na twarz ludzką, mówimy w tej chwili: to głowa energiczna, lub nie. Stąd wypłynęły owe rozprawy i twierdzenia, że Hamlet mu-