Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zepsuty aż do szpiku kości. Podaj mi rękę i słuchaj.
— O co chodzi, panie dobrodzieju?
Wilk opowiedział wypadek ze Strączkiem, poczem rzekł:
— Liczę na pana, że zechcesz być moim świadkiem. Nie mam tu nikogo w okolicy; wszyscy mnie nienawidzą i wszyscy prześladują.
— A! jakto być może?
— Jednak, cóż ja komu złego zrobiłem; pracowałem jak wół, chcąc polepszyć w okolicy gospodarstwo, a te pieniądze, za które stoi czytelnia, od ust sobie odjąłem. Czego ja chciałem, panie Ludwiku? gdziem szedł? do czegom dążył?
Pan Ludwik uznał za stosowne odpowiedzieć cokolwiek, ale poprzestał na tej uwadze.
— Patrz! — mówił dalej Wilk. — W innych stronach kwitnie wszystko, rozumem, ładem, dostatkiem, wznosi się rolnictwo, wznosi się przemysł, budują fabryki, ludzie pracują, czytają, myślą; wszyscy dążą do tego, co rozumne i dobre — błogosławią naukę i pracę, a u nas co?