Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nadał, stosunki ich byłyby poprostu niemoralne, że pragnął uszlachetnić je i t. d. Mógł i wiele jeszcze powiedzieć, ale na coby to się przydało? Puścił konia Lucy... i nie skinąwszy jej głową, wrócił powoli do siebie.
A wracał bardzo powoli. Wracając, czuł tylko, że stało się z nim coś niezwykłego.
W pełnym zamętu kołowrocie myśli z wysileniem polował na iskierkę świadomości siebie, na wyraźne przynajmniej odbicie spełnionego faktu.
Dziwna rzecz! Nie czuł nawet żadnego bólu, nie rozpaczał, poprostu był ogłuszony.
Po długiej dopiero pracy uchwycił pewien rezultat wypadków. Rezultat ten był taki:
Po pierwsze — stracił Lucy; po drugie — sponiewierano go; a po trzecie...
Trzecia myśl trudna była do sformułowania. Ma ją mniej więcej człowiek wtedy, gdy mówi: „Muszę sobie oddać tę sprawiedliwość, że jestem głupcem.” Refleksya niezbyt bolesna, ale okoliczności, wśród