Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Z księgarnią. Niech się co chce dzieje, ja dłużej nie mogę panu pomagać.
— Dlaczego? Co to znaczy?
— A to pokoju nie dadzą!
— Kto?
— Od bibliotekarzy wymyślają — wołał żałośnie pan Ludwik — od uczonych wymyślają!
— Śmiej się z nich, panie Ludwiku.
— To oni się ze mnie śmieją.
— Na głupców możesz nie uważać.
— Strać głowę, komu wierzyć. Oni mówią, że to ja głupi.
— A tobie, panie Ludwiku, jak się zdaje?
— I między szlachtą straciłem reputacyę!
— To nadewszystko!
— Ucieszyłem się, dowiedziawszy, że i panowie Hoszyńscy zakładają czytelnię, bo myślę: musi to być coś dobrego, kiedy i tacy ludzie się do tego biorą. A tu pan Strączek złapał mnie przed kościołem i wobec całego świata nawymyślał: „Ty Ludwisiu (powiada) głupi byłeś i będziesz. Ty (powiada) w to się nie wda-