Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/397

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiłem go więc na drodze, a sami puściliśmy się dalej.
Nie wiem, jakim cudem wieść o losie La Rochenoira przybyła do oddziału przede mną. Oficerowie i żołnierze przyjęli mnie w głuchem milczeniu.
Ale nikt nie okazał najmniejszego nieposłuszeństwa. Było to teraz stado baranów, z którem mogłem robić, co mi się podobało.
Wydałem rozkaz wymarszu i ruszyliśmy natychmiast.
Około południa dałem żołnierzom dwie godziny wypoczynku, potem znów nagliłem ich do pośpiechu. Po wioskach chłopi kryli się przed nami do chałup. Chciałem podwód, by jaknajprędzej dostać się do La Mare, i zabierałem po drodze wszystkie wozy z końmi. Wszędzie jednak przywołany mer wioskowy na pierwsze pytanie odpowiadał mi:
— Niema.
Wówczas przykładałem mu rewolwer do nosa i dotknięcie zimnej lufki miało dziwną własność rozgrzewania merowskie-