Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/389

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Niemcy są o dzień drogi stąd — rzekł do mnie. — Stoją w dość znacznej sile, ale pojutrze napadnę na nich.
— Kto wie, czy jutro nie będziesz miał rozprawy z La Rochenoirem — odrzekłem.
Machnął ręką.
— Mniejsza o to. Czas z nim skończyć, choć to dla mnie przeciwnik nie wart zachodu.
— Przeceniasz się.
— Przyszłość pokaże.
I wymawiając słowo „przyszłość”, spojrzał na mapę i uderzył po niej ręką.
Nazajutrz cały ranek zszedł mu na wydawaniu rozkazów. Spodziewał się bitwy. Ale przedtem „kiszmet” chciał, aby stoczył tę, którą mu przepowiedziałem.
Była godzina trzecia, siedzieliśmy przy obiedzie, gdy drzwi nagle otworzyły się i wszedł La Rochenoire.
W trzydzieści sześć godzin zrobił drogę, wymagającą trzech dni. Pokryty był kurzem i jak gdyby zmęczony. Twarz jego była spokojna, oczy nieruchome, nie znać na nim było żadnego napozór wzruszenia;