Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/210

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dziej, że Iwaszkiewicza przy niej nie było; na twarzach obcych pojawiło się oczekiwanie.
Ale Złotopolski nie miał wcale miny zrozpaczonego kochanka, przeciwnie, na twarzy jego, obok spokojnej pewności siebie, malowała się nawet wesołość. Z całą swobodą i lekkością powitał panią Bujnicką, uścisnął rękę Fani i, skłoniwszy głową obecnym, począł rozmawiać z gospodynią.
— Nie spodziewaliśmy się powrotu pana — zaczęła uprzejmie pani Bujnicka. — Pan na długo do Warszawy?
Vous savez madame, że stałe moje siedlisko jest w Warszawie.
— Tem lepiej dla naszych towarzystw; powrót pana jest niezmiernie miłą dla nas niespodzianką.
— Ach! prawda, że to jakoś żyjemy w czasie, w którym panują niespodzianki, ale co do mnie, nie miałem i nie mam zamiaru opuszczać miasta. Wyjechałem tylko na pewien czas dla uregulowania interesów Złotopola, a po ich uregulowaniu natychmiast tu wróciłem.