Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czarem do jego uszu. Zdawało mu się, że cały chór słowików przyleciał z wilgotnych olszyn i zaczął pieśń skrzydlatą, że całe powietrze pełne było poprostu anielskiej muzyki. Cały salon wraz z szeregiem lamp, z rojem gości, z obnażonemi ramionami kobiet, z twarzami mężczyzn, zakręcił mu się w oczach.
Ale nie zdobył się na odpowiedź, bo w tej chwili ozwały się skrzypce cudownego dwunastoletniego wirtuoza i czar prysnął. W salonie powstał szmer gotujących się do słuchania gości i nieśmiertelny Bethowen zaczął jęczyć całą gamą przeraźliwych tonów, ryczyć basem, piszczyć w niebogłosy wiolinem... zapewne z zachwytu nad wybornem wykonaniem swej sonaty ręką cudownego wirtuoza.
Na twarzach słuchaczów pojawił się podziw i zdumienie. Oto stary hrabia W. okręca szybko palce rąk złożonych na wydatnym żołądku, zamruża oczy i kiwa w takt głową, a twarz jego wyraża taką ekstazę, że lada chwila rozpłynie się we łzach; pani Bujnicka od czasu do czasu zwraca się do pani C. z żywemi giesta-