Strona:Henryk Sienkiewicz-Humoreski z teki Worszyłły.pdf/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ale Fania za to podobała się Maciusiowi. Miała też same złote loki, też same błękitne, wesołe oczy, a obnażone ramiona trzymała tak ślicznie w rąbkach koronek, tiulu i gazy, że jakby dwa gołąbki bliźniacze, zdawały się chcieć ulecieć z tych rąbków, by bujać swobodnie po powietrzu, jak dawniej w ogródku.
Gdy pierwsze wrażenie minęło, to i Maciuś podobał się więcej Fani. Skończył szkołę centralną w Paryżu, był inżynierem, stał na czele jakiejś fabryki, rozmawiał swobodnie, a co nawet dziwnem zdawało się Fani, że słowa jego, choć równie w dobrym tonie, jak słowa innych panów — miały przecie pewien sens i znaczenie.
Odtąd widywali się stale.
A że w księdze wspomnień, którą każdy w mniej więcej głupi sposób zapisuje, najdłużej nie blednieją wspomnienia lat dziecinnych, przeto Iwaszkiewicz bywał u Bujnickich coraz to częściej i Fania wydawała mu się coraz milszą.
Bywał więc często i kto wie, coby się było stało, gdyby nie to, że o Fanię zaczął się starać Złotopolski.