Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— «Robią mi kłopot w Płoszowie» — rozumiesz — mówiła, przedrzeźniając Anielkę ciotka — «nie chcą mi być ciężarem» — miłosierne dusze! Myślą widocznie, że mi potrzebna samotność i że, jeśli, gdy tobie wypadnie gdzie wyjechać, zostanę na starość sama, wśród czterech ścian w Płoszowie, to mi będzie zdrowiej i weselej... Naradzały się nad tem całą noc, zamiast spać.
Tu ciotka wpadła w gniew jeszcze większy i zwróciwszy się do Kromickiego, spytała:
— Czy to ty prezydowałeś na tej naradzie?
— Bynajmniej — odrzekł Kromicki — wcale mnie nie wezwano, ale ponieważ przypuszczam, że moja pani małżonka postanowiła i dlatego wyjechać, żeby być mnie bliżej, więc muszę być jej wdzięczny za to postanowienie.
— To tylko projekt — ozwała się Anielka.
Ja, przepomniawszy wszelkich ostrożności, patrzyłem wciąż na nią, ona zaś nie śmiała oczu podnieść, co mnie tembardziej utwierdzało w przekonaniu, że to moja osoba wpłynęła głównie na ten zamiar. Słów mi brak na opisanie tego, com czuł w owej chwili i jakaś śmiertelna gorycz zalała mi serce. Anielka dobrze to wiedziała, że żyję tylko dla niej, istnieję tylko przez