Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/074

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Idzie już Anielka, idzie!
Nie pozostawało jej nic innego, jak zejść, co mogła uczynić bez wszelkiej obawy, bom poszedł naprzód. W tej chwili też zajechał Kromicki z powozem. Anielka jednak, połączywszy się z nami, rzekła:
— Ja przyszłam ciocię przeprosić: rozmyśliłam się i nie chcę mamy samej zostawiać. Jedźcie państwo, a ja poczekam z herbatą.
— Ależ Celina ma się doskonale — odrzekła z lekkiem niezadowoleniem ciotka — i sama zaproponowała tę wycieczkę głównie dla ciebie.
— Tak, ale... — zaczęła Anielka.
Wtem Kromicki zbliżył się do powozu i dowiedziawszy się o co idzie, rzekł sucho:
— Proszę nie robić trudności...
Anielka siadła za ciotką do powozu bez słowa odpowiedzi.
Mimo całego wzruszenia, zwróciłem uwagę i na ton Kromickiego i na milczące posłuszeństwo Anielki, a zwróciłem ją głównie dlatego, iż rano już zauważyłem, że przez cały dzień obejście się jego z nią było jeszcze chłodniejsze, niż poprzednio. Widocznie te same nieznane mi powody nieporozumienia, które już raz rzuciły chłód między nich, powtórzyły się znowu z więk-