Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/044

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ona poprostu nie jest z nim szczęśliwa — i cała rzecz...
— A niechże Pan Bóg broni — odrzekła ciotka — nie przeczę, że mogła lepszą partyę zrobić, ale co znowu można mu tak dalece zarzucić? Jest widocznie bardzo do niej przywiązany... Celina nie może mu wprawdzie przebaczyć sprzedaży Głuchowa, a i ja mu tego nie zapomnę nigdy, sama jednak słyszałam, jak Anielka broniła go zawzięcie.
— Może wbrew przekonaniu?
— Choćby, to tembardziej dowodzi, że ona go kocha. Co do jego interesów, bieda, że nikt dobrze nie wie, jak rzeczy stoją i stąd ciągłe obawy Celiny. Ale tak naprawdę, czy to majątek daje szczęście? Zresztą ja ci już mówiłam, że nie zapomnę o Anielce i ty na to pozwalasz? co? pozwalasz? My oboje mamy dla niej pewne obowiązki, mój Leonie, nie mówiąc już o tem, że to jest kochane stworzenie, które zasługuje na naszą opiekę.
— Z całego serca, moja ciociu. Ponieważ nie mam siostry, więc póki żyję, nigdy Anielce nie dokuczą kłopoty materyalne.
— Tak liczę na to, że umrę spokojniej — odrzekła ciotka.