Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.3.djvu/040

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kochasz, oddaj mi swoją duszę, a wszystko zniosę, wszystko wytrzymam — i oddam ci w zamian życie i będę ci służył do ostatniego tchnienia. Anielko, ty mnie kochasz, powiedz! prawda? Ty mnie zbawisz tem jednem słowem — powiedz je!
Anielka stała się tak blada, jak piana wodospadów. Zdawało mi się, że powiał na nią lodowaty wiatr i ściął krew w jej żyłach. Przez chwilę nie mogła przyjść do słowa, wreszcie z największem wysileniem odrzekła:
— Proszę cię na wszystko, nie mów tak do mnie!
— Więc nigdy mi tego nie powiesz?
— Nigdy — odrzekła.
— Pomyśl tylko, że to ty nie masz dla mnie...
I urwałem. Przez głowę przeleciało mi, że gdyby Kromicki żądał od niej tego słowa, toby mu go nie odmówiła — i na tę myśl zadzwoniło mi z rozpaczy i wściekłości w uszach, a pociemniało w oczach. Straciłem całkiem przytomność. Wiem tylko, że cisnąłem jej w oczy tak straszne i cyniczne słowa, jakich żaden inny mężczyzna nie poważyłby się powiedzieć bezbronnej kobiecie. Nie śmiem poprostu zapi-