Strona:Henryk Sienkiewicz-Bez dogmatu (1906) t.2.djvu/212

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spojrzawszy na mnie przelotnie, przygryzła w uśmiechu usta.
Ja zaś małom nie stracił głowy. Zdawało mi się, że widzę w Anielce odcień jakiejś wesołej kokieteryi, którego nie było w niej dotąd. Niepodobna, pomyślałem sobie, żeby ona nie miała całkiem miłości własnej, żeby jej to ani trochę nie pochlebiało, iż wszystko, co czynię, czynię dla niej i przez nią.
Tymczasem ciotka, zdjąwszy płaszcz od kurzu, poszła oglądać «Naughty-boy’a» i «Aurorę», ja zaś podałem Anielce listę zaproszonych na obiad osób i rzekłem:
— Starałem się wybrać tylko miłych ci ludzi, ale jeśli jeszcze każesz kogo zaprosić, natychmiast wyślę zaproszenie, albo sam pojadę.
— To cioci pokaż — odpowiedziała Anielka — niech ciocia wybiera.
— Nie. Ciotka będzie siedziała na pierwszem miejscu i będziemy do niej przychodzili z życzeniami lub kondolencyą, a rolę gospodyni w tym domu przeznaczyłem tobie.
Anielka zaczerwieniła się nieco i chcąc zwrócić rozmowę, rzekła:
— Mój Leonie, czy aby ten «Naughty-boy»