Strona:Henryk Nagiel - Sęp.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysoko czoło... Jest to mężczyzna zupełnie przystojny, pełen nieprzepartego uroku, od którego zaczęło pewno mocniej[1] uderzać już niejedno serce, ukryte pod stanikiem...
— Więc pan, panie Gustawie, powiada, że jest ładną? — pyta w tej chwili baronówna von Kugel.
— Tak mówią....
— Pan jej nie zna osobiście?
— O tyle, o ile widziałem ją, parę razy na scenie. Pokazywano mi ją na ulicy. Oto i wszystko...
Dziewczę zamilkło. Spojrzenie jej przez dłuższą chwilę zatrzymało się na twarzy młodego człowieka.
— Zkąd pani przyszło to pytanie, panno Janino? — pytał on z kolei.
— Tak sobie... Czy pan nigdy nie znał żadnej tancerki baletu? — dorzuciło dziewczę niespodziewanie.
Starsza dama, do której uszu dobiegły te słowa, odwróciła się.
— Ach, Janino, cóż znowu za pytanie?..
Janina rozśmiała się głośno.
— Mama zawsze musi mię strofować — rzekła żartobliwie, zwracając się do Gustawa — zapomina, że za pięć dni nasz ślub.
— Niepoprawne dziecko!.. — rzuciła tylko starsza dama i odwróciła się w stronę sali.
Młody człowiek spoglądał na dziewczę z uśmiechem, w głębi którego można było dostrzedz coś nienaturalnego...
— Mama kapitulowała... — Zrobiło uwagę dziewczę.
— A więc, mam dać odpowiedź na pytanie?..

Skinienie głowy było odpowiedzią.

  1. Przypis własny Wikiźródeł Strona uszkodzona.