Strona:Henryk Ibsen - Peer Gynt.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

A zaś, po prorocku mówiąc, skoro człowiek
Przestanie pleść bzdury — nikt na niego powiek
Nie wzniesie z szacunkiem — to się na nim skrupi,
Z tego właśnie względu, żem tej gęsi głupiej
Składał dzisiaj hołdy, winy niema we mnie
Zbyt wielkiej, a jednak...

(wybucha śmiechem)

Głupio, tak nikczemnie
Głupio! Patrz, dokąd sny te cię zawiozły!
Ha! Chcieć czas powstrzymać błazeńskiemi kozły,
Płynąć przeciw fali, kręcić się, jak fryga,
I zejść na koguta... tak — serce się wzdryga! —
Tak oskubanego! To mi los proroka,
Tak oszukanego!... Fe! Ta mnie zawłoka
Oskubała godnie!... Ale to się zmieni:
Mam coś w Ameryce, cośniecoś w kieszeni —
Nie wszystko wiatr porwał... Zresztą, gdy się zważy,
Rzecz to całkiem dobra być tak bez bagaży,
Bez kufra, bez konia — człowiek nie bez racji
Jest, jak to się mówi, panem sytuacji...
Teraz gdzie? Co wybrać? Prawda, po wyborze
Człeka rozumnego każdy poznać może...
Zamknięty na zawsze rozdział mój kupiecki,
A i moja miłość jest, jak kawał kiecki
Całkiem przenoszonej; naśladować raka,
Cofać się ja nie chcę, cofać się nie mogę:
Wszak tam i zpowrotem jedną mamy drogę,
Tędy też wychodzisz — jest sentencja taka —
Któredy wchodziłeś... Gdybyż to do głowy
Zawitał mi teraz jaki pomysł nowy,
Plan wielki, z którego można mieć i zyski!
A może swój żywot spisać od kołyski,
Tak dla pouczenia, dla cnego przykładu,
W którymby nie było fałszu ani śladu?