Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poleruje należycie,
Tak, jak on, co właśnie jeździł.
Więc ot, żeby choć z téj piérwszéj
Grubéj skóry się wylenić
I, jak radca Kölle, chlipnąć
Nieco wyższéj światowości,
Pożegnałem się z ojczyzną
I zwróciłem drogę moją
Ku tym górom Pirenejskim
I ku chacie téj Uraki.
Miałem list polecający
Od Kernera; nie myślałem,
Że ten druh, ten Justyn słodki,
Za pan brat z jędzami żyje...
Przyjacielsko powitany,
Uważałem, że ta przyjaźń
Za gwałtownie jakoś rośnie,
Ba! przekracza wszelką miarę!
Powiem krótko, że w téj jędzy
Zagorzały złe płomienie,
Że, nie bacząc na mą cnotę,
Uwieść chciała mnie nikczemnie.
Błagam, proszę: wybacz, pani!
Ja nie jestem żaden płodny
Żak Goethe’go... Jestem sobie
Z zacnéj szwabskich wieszczów szkoły.
Muzą naszą jest przystojność,
A ta muza nosi majtki
Z najtęższéj hamburskiéj skóry...
Wybacz, pani! Ja nie mogę!...
Są poeci, którzy mają
Ducha, inni znów fantazyę,