Przejdź do zawartości

Strona:Henryk Heine - Atta Troll.djvu/59

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pod tym czarnym wielkim świérkiem,
U którego źródło biło.
I tak mnie te szumy szklane,
Te szelesty, te szeptania
Rozmarzyły, że i myśli
I myślenie mnie odeszło.
Nagle zdjęła mnie tęsknota
Za snem, śmiercią i za szałem,
I za temi łowczyniami,
Które-m widział w dzikim gonie.
O! wy cudne, nocne mary,
Które słońca wschód rozprasza!
Mówcie, gdzie znikacie, mgliste?
We dnie przebywacie kędy?
Pod zwaliska starych świątyń,
Na romańskich brzegach cichych,
Chroni się Dyana biała
Przed Chrystusem i przed krzyżem.
Tylko o północnéj dobie
Śmié wychylać się z ukrycia.
Wtedy cieszy się i marzy
O pogańskich pięknych czasach.
I Abunda, wróżka cudna,
Lęka się Nazarejczyka
I dzień cały spędza w państwie
Niedostępném Awalunu.
Ta kraina jest ukryta
Gdzieś wśród cichéj mórz przestworzy,
Kędy tylko romantyka
Niesie baśni koń skrzydlaty.
Nigdy troska nie zarzuca
Tam kotwicy, ni parowiec