Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

watykańskie bohatera (cała historia jest zresztą oparta na autentycznym wydarzeniu) przeradzają się niejeden raz w jego stanach wewnętrznych w wizje kafkowskie. Oto jedna z nich:
„W głowie kołowrót nie ustaje. Zaczynają mi się w niej kłębić przyczyny, dla których powzięto taką, a nie inną decyzję. Mnożą się. Pchają się na siebie. Jedne mistyczne, inne mocno trzymające się ziemi. Jedne zatrącające o wielkie problemy, inne małostkowe. Nie brak wśród nich i takich, które czepiają się mojej osoby, że zadawałem się z odsuniętym Malińskim czy niepewnym Piolantim. Upał powiększa jeszcze zamieszanie w mojej głowie. Usiłuję oprzytomnieć. Jakieś tamy położyć własnym domysłom i podejrzliwości. Odrzucić nieprawdopodobieństwa i błahostki. W końcu kręcą mi się i obracają w kółko po głowie rozpięte na skrzydłach gigantycznego pulpitu, które w pewnym momencie zaczynają się rozwijać w różnokolorowe łódki karuzeli, wszystkie względy i przesłanki, jakie mogły być wzięte pod rozwagę. Personifikują je osoby, żywe i umarłe, już ważne czy mające właśnie nabrać ważności. Wśród nich tylko jednej nie ma. Na żadnym skrzydle nie widzę ani w żadnej łódce — mojego ojca. A to stąd, że wzgląd na jego osobę w jego własnej sprawie nie odegrał w tym urzędzie żadnej roli“.
Łatwo zauważyć, że Breza w tym opisie subtelnie i cienko ironizuje. Ironia, czasami szyderstwo, to stały składnik pisarskiego widzenia świata i człowieka u Brezy. Wewnętrzny śmiech jest siłą tak wszechwładną w tym pisarzu, że robi on wszystko, żeby ten śmiech zamaskować i ukryć. Breza jest ciekaw świata i ludzi, Breza kocha świat i ludzi tylko dlatego, że świat i ludzie są pokarmem dla jego wewnętrznej potrzeby śmiechu z człowieka, ze świata i z życia. Jest