Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pisma nawet wbrew wszystkim i wszystkiemu. Taki jest przypadek Dowa. Przyznaje mu to sam prześwietny Poper: „Dow! Czuje się wiarę w twoim podłym, obrzydliwym głosie, w twojej nieporadności, z której jakbyś sobie nic nie robił; wychodzisz śmiało na spotkanie. Wiarę — czuje się nawet w twojej nędznej, karzełkowatej postaci. Dawniej wiarę uważano w ogóle za coś najcenniejszego, za coś powyżej wszelkiego kunsztu, gdyż kunszt nigdy nie wyjdzie poza sam kunszt, a to niewiele“ (str. 115). Zupełnie inaczej wygląda sprawa w opowiadaniu „Zuzanna i starcy“.
Jest to opowiadanie szczególnie doniosłe. Rudnicki zdobywa się w nim na niezwykle drastyczny autokomentarz do własnych perypetii pisarskich. W samooskarżeniu sięga o wiele dalej, niż to się mogło marzyć Sandauerowi. Rudnicki błąd widzi w tym, co Sandauer musiał wbrew sobie uznać za wartość. Oto Rudnicki sam i z własnej woli samobiczował się w „Kartce znalezionej pod murem straceń“ za swoją przedwojenną twórczość. W imię wzniosłych pobudek pisał o sobie bezwzględniej niż ktokolwiek: „Nie rozumiem w swoich książkach ani ludzi, ani stylu, ani zagadnień“. Kapłan w opowiadaniu „Zuzanna i starcy“ żałosną pomyłkę widzi w owym przekonaniu o rzekomych grzechach młodości. Literacka przygoda Rudnickiego znajduje szczególnie pikantną wykładnię w całkiem nieliterackich perypetiach Kapłana. Gdy starcy nie wyłączając doktora Ozyasza przestali wierzyć w Pismo, ponieważ uwierzyli w Zuzannę, Kapłan zrozumiał, że grzechy młodości nie były żadnymi grzechami. „Dzisiaj myślę — deklaruje swoją wiarę — i wierzę, że wszystkim, powtarzam, wszystkim moje wesołe domki musiały być milsze... aniżeli ten tutaj, ten obrzydliwy, jedno-