Strona:Henryk Bereza - Sztuka czytania.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

życia. A na nieszczęście każda koncepcja filozoficzna sztuki zawiera w sobie zarazem receptę na jej odbiór. Sztuka dydaktyczna na przykład, pouczająca, pokrzepiająca, celebrująca świętości, zakłada z góry niepełnowartościowość moralną odbiorcy, jest wyrazem mniej lub więcej jaskrawej pogardy dla niego, jest świadectwem niczym nie usprawiedliwionego zadufania tych, którym się wydaje, że wiedzą lepiej. A tymczasem wobec pytań, które sztuka stawia sobie od wieków i wciąż na nowo, najwybitniejszy uczony ma prawie tyle samo do powiedzenia, co najzwyklejszy analfabeta!
Sens życia może określać każdy wyłącznie dla siebie i na własne ryzyko. Od szerzenia oświaty jest literatura popularnonaukowa. Celem literatury pięknej nie jest to w żadnym razie. Prawdziwy artysta zadaje sobie samemu pytanie, dotyczące sensu własnego życia i dla siebie samego szuka na nie odpowiedzi. Odbiorca dzieła sztuki może, ale nie musi wykryć w nim takie czy inne podobieństwa do pytań, które jego samego dręczą. Nie powinien mieć jednak żadnych pretensji, gdy artystę nie interesuje nic z tego, co jego interesuje, gdy artysta nienawidzi tego, co on kocha, gdy reaguje na świat całkiem odwrotnie niż on sam. Jeśli w życiu poszanowanie wolności drugiego człowieka nie zawsze jest, a nawet nie zawsze może być przestrzegane, nie znaczy to, że wolno i trzeba zrezygnować z tego także w sztuce. Wręcz przeciwnie. W sztuce urzeczywistniała się zawsze ta potrzeba wolności, która w życiu nie mogła się urzeczywistnić.
Nie wydaje mi się, żeby masowe czytelnictwo w Polsce odznaczało się w każdym wypadku wysoką kulturą czytania. Zbyt silnie przywiązani jesteśmy do wszelkiego typu fanatyzmu, zbyt rzadko potrafimy