Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tęgą i władzą, by życie zdobić słodkiej naszej córze?

(Przez ciąg mówienia Demetry z za cyprysów skrada się Satyr-Pan, na koźlich nóżkach, z kosmatemi rękami, nieco garbaty i z ostremi uszami; pstra skóra na nim. Twarz pełna satyry, szczupła, koścista, z kozią bródką, rogi na głowie. Gdy Demeter kończy mówić, Pan wybucha satanicznym śmiechem).
SCENA II.
DEMETER, CJANA i PAN.

PAN.
Którą Zeus wielki chce mieć miłośnicą! Hahaha! Huhuhu!...

(Znika w gąszczu cyprysów).

DEMETER (oburzona).
Czyj to był śmiech i słowa plugawe?
CJANA (powstrzymując śmiech).
Satyr, zda się, błądzi wśród cyprysów cieni.
DEMETER.
A podły twór! Ja się na nim zemszczę. Lecz który to był z rogatej czeredy? Bezwstydny!...
CJANA.
Zbiża się już ku nam piękna Persefona.