Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/134

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

głowiu. Persefona zakrywa rękami oczy, siedzi cicho, upojona. On przy niej, wpatrzony w nią. Bierze z kosza naręcz narcyzów i sypie kwiaty na Korę. Ona wolno podnosi głowę, patrzy na narcyzy, poczem na Plutona długą chwilę. On zarzuca ją kwieciem, uśmiechnięty, upojony).
PERSEFONA (jak we śnie).
Więc to się już spełni?... To, co jeno było w marzeń krainie, co tęsknotą było moją?...
PLUTON (gorąco).
To są nasze śluby, droga! Persefono słodka moja, Kori moja biała... wszak ta chwila to sen cudny, bo to pierwsze me wyznanie, bo to pierwsze jest zaklęcie mej miłości. Wziąłem usta twoje, droga, i to szczęściem napełniło duszę moją, taka jasność ogarnęła mnie całego... Widzę oto twe poddanie i uczuciem silnem chcę zniewolić ciebie, bom ja teraz cały twoim!
PERSEFONA (marząco).
Jest w tem jakiś czar niezmierny i jest dziwny lęk. (Zmieniając ton). Ciebie słusznie, Aidesie, niezwalczonym zwą!

(Wtem hałas przy wejściu, wpadają karły i służalcze potwory).
SCENA IV.
PLUTON, PERSEFONA, KARŁY, POTWORY.

PLUTON (wściekle).
Co to?! Precz!