Przejdź do zawartości

Strona:Helena Mniszek - Pluton i Persefona.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

NEMEZYS (biorąc ją za rękę).
Bądź spokojna, wdzięku pełna, nie trwóż się i nie bądź gniewna, (odprowadza ją nieco i mówi ciszej). On cię kocha najpotężniej z tych, co serca twego chcieli. On, to siła jest wszechmocna. Niezmierzona jego wola i jego dla ciebie cześć. Tyś szczęśliwa, boś zdobyła miłości najwznioślejszy szczyt.
HEKATE (staje z drugiej strony Persefony).
I wyżyna ideału, który piastowałaś stale, twym udziałem staje się. Tyś wybranką jest Plutona, duchem odpowiadasz mu. On przy sobie stawia ciebie, — tylko dumną możesz być! Ja ci służyć będę, Pani. Biała moja strona i ta gwiazda moja złota jest na twe rozkazy, bo tak żąda On, Orkus groźny, ogniowładny pan.
PERSEFONA (spogląda na obie).
Nemezys, dziejów mścicielka i ty, Hekate Triformis... jam wśród was?...

(usuwa się od nich, jakby nagle zatrwożona. Zachwiała się, Pluton ją podtrzymuje).

PLUTON.
Nie trwóż się, o droga!...
PERSEFONA (dumnie).
Nie znam trwogi!... Co jest tam? (wskazuje srebrzystą jaśń na prawo).
PLUTON.
To są wrota Elizejskich pól.