Strona:Helena Mniszek-Powojenni tom 2.pdf/5

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tle błękitnych obłoków, szczyt śnieżny, biały niepokalanie Kazbek. Patrz, jaki wyniosły jego hełm, jaki przeczysty! Ileż razy oczy moje dziewczęce zawieszałam na tej białej wizji i snułam wtedy swoje pierwsze marzenia dziecinne. A teraz szczyt Kazbeku jest świadkiem mojego szczęścia, mojej miłości.
Zatonęła czarem swych oczów w rozżarżonych podnietą źrenicach Romana.
Szli szczytem parkowej wyżyny, to znowu schodzili na niższe tarasy, biegli brzegiem rzeki rozradowani jak dzieci i znowu pięli się na górę, by patrzeć na kwitnące drzewa pomarańcz i migdałów różowych, by chłonąć ich woń słodką w płuca, łaknące szerokiego i swobodnego oddechu. Wznosili oczy spragnione cudów przyrody na szczyty górskie, bielejące ponad ciemnemi turniami nagich skał i z tych wyżyn spadali płomieniem źrenic w swoje własne źrenice, w których paliło się już zarzewie wspólnych pożądań i pragnień przeogromnych, pragnień rozkoszy. Czuli w sobie ogień, który przepalał ich na wskroś. W pewnej chwili padli sobie w ramiona, pchnięci jednaką mocą niezwalczonej żądzy na krótki moment zachwytu w spojeniu ust i radości uścisku. Oderwali się od siebie zadyszani, by na nowo pić czar przyrody, tak harmonizujący z pięknem ich własnych odczuć. Biegaliby długo, długo niezmęczeni, porwani urokiem swoich wrażeń osobistych, zapominając o wszystkiem innem na świecie, gdyby nie Chazmara, która wezwała ich na posiłek i namówiła do spoczynku. Poszli weseli, roześmiani. Ale Chazmara miała minę poważną i nienazbyt wesołe wieści. Wiedzieli o nich, lecz chwilowo w radosnej świadomości uzyskanej swobody odsunęli mimowolnie wszystko zło na plan dalszy. Tatarka nie pozwoliła zapominać o tem, co groziło.
— Wykąpcie się, łazienki przygotowane. Wyśpijcie się zdrowo i trzeba będzie znowu po paru dniach wędrować dalej, tylko, że już nie na piechotę, ale końmi tutejszymi do Ałchalczyka do kniazia. Kniaź wyjechał do Batumu za swojemi sprawami, ale kiedy Sowiety